Czasami nasze życie kroczy tak niesamowitymi drogami, że nie możemy być pewni, czy ciągle jesteśmy w rzeczywistości, czy już dawno przenieśliśmy się do wirtualnego świata. To jeszcze nei jest duży problem. Najgorzej, gdy wirtualny świat zabiera nam nasz prawdziwy świat. A może to właśnie ten wirtualny, jest prawdziwy?
Internetowe emocje
Zauważyliście, że strony internetowe przejęły rolę rynków i ryneczków będących ozdobą zarówno wielkich miast, jak i malutkich miasteczek, gdzie diabeł mówi dobranoc? Wyobraźcie sobie, że cała nasza rzeczywistość przenosi się do Internetu. Oczywiście, niektóre elementy już są tam od dawna. Nasze emocje towarzyszące każdemu kliknięciu, już dawno wygodnie usadowiły się w najróżniejszych zakątkach globalnej wioski. Spróbujcie zaobserwować zmianę Waszych nastrojów w czasie obcowania z globalną siecią. Pewnie bez problemu zauważycie, jak szybko komputerowe ekrany wysysają z Was wszystkie człowiecze soki. Informacje, które w realnym świecie, prawdopodobnie nie dotarłyby nawet do naszych uszu, w internetowym świecie budzą ekstazę bądź gniew.
Koniec uczuć
Ale nie mówmy więcej o emocjach. Przecież przed chwilą stwierdziłem, że każde nawet najmniej ważne słowo opublikowane w Internecie, może zepchnąć nas w otchłań szaleństwa. Każde nieprzychylne stwierdzenie może odrzeć nas z marzeń i wbić w nasze serce drzazgę pełną bólu i cierpienia. Dlatego nie zamierzam poruszać już więcej tematu emocji. Zachowajmy je dla rzeczywistego świata. Zachowajmy je dla naszych bliskich. Pamiętajmy jednak, aby filtrować nasze uczucia przez sito empatii. Nie przelewajmy na najbliższe nam osoby jadu, który wstrzyknęły nam w żyły złe języki.
Czas na realne życie
Dobrze. Czas na konkrety. Jak wyglądałoby nasze życie, gdyby wszystkie jego elementy przenieść do globalnej sieci, zwanej nie bez kozery Internetem? Pomyślcie o zwykłym wyjściu na zakupy. Jego głównym celem wydaje się wymiana środków płatniczych na potrzebne nam towary i dostarczenie ich w odpowiednie miejsce. Oczywiście Internet może to zrobić za nas. Ale czy właśnie o to chodzi w zakupach? O bezmyślny konsumpcjonizm? Mam nadzieję, że Wasza odpowiedź brzmi nie. Przecież zakupy to również spacer bądź przejażdżka rowerem, samochodem czy deskorolką. Przecież to kontakt z ludźmi. Z ich dostojnymi, emanującymi ciepłem i współczuciem twarzami. To możliwość wymiany poglądów z inteligencką klasą, raczącą się wyśmienitymi trunkami. Kończę parafrazą znanego przeboju „Nie przenoście nam życia do Internetu!”.